W drugiej połowie XIX i na początku XX wieku jednym z niezbędnych drobiazgów na balach były karnety balowe. Zawierały wydrukowane nazwy tańców, które zaplanowano na dany wieczór i noc. Kupowane były przez damy lub wręczane przez gospodarzy balów czy wodzirejów. Ci ostatni odgrywali bardzo ważna rolę. Jak wówczas pisano: Bal bez Wodzireja to – Pułk bez dowódcy. (…) Wodzirej powinien być bliskim dla tych osób, któremi ma przewodzić; dalej powinien posiadać odpowiedni zasób przytomności umysłu, spostrzegawczości, dowcipu i taktu[1]
Wszyscy, którzy zamierzali brać udział w balach, musieli nauczyć się figur tanecznych. W tym celu wynajmowano wcześniej nauczycieli lub zapisywano się na specjalne kursy. Bale nastręczały poważnych wydatków i trudności, zwłaszcza wtedy, gdy wybierający się na bal nie należeli do najzamożniejszych osób.
Karnety balowe były najczęściej ozdobnymi, rozkładanymi kartami, przewiązanymi na grzbiecie sznurkiem z zaczepem, który pozwalał na przypięcie do sukni. Panie nosiły je za paskiem sukni balowej lub zawieszając je na rączce od wachlarza. Do karnetów przytwierdzano również ołówki.
Strony środkowe karnetu wypełnione były listą tańców, np. z podziałem: do północy i po północy, do i po przerwie (bale zaczynano zwykle ok. godziny 22). Bale zazwyczaj rozpoczynają się walcem, a w wyjątkowych jedynie razach, podczas zebrań bardzo uroczystych, polonezem.[2] Tańców nie było wiele, ale mogły trwać dość długo (jeden nawet godzinę).
Jeśli taniec nie był już wcześniej zarezerwowany, damy zapisywały w karnetach nazwiska panów (dopuszczano również możliwość, aby panowie sami się podpisywali). Do dobrego tonu należało, aby dama nie chwaliła się zapisanym od góry do dołu karnetem, tak by nie wzbudzić przykrości u pań cieszących się mniejszym powodzeniem. Bywało, że z powodu braku karnetu lub przez roztargnienie, dama mogła obiecać ten sam taniec dwóm panom. Wypadało jej wówczas nie tańczyć z żadnym, lecz wytłumaczyć się – na przykład – nagłym znużeniem.[3]
Niedopuszczalnym było zapomnienie o zamówionym u danej panny tańcu …
Kawaler, zapraszający damę do tańca, zbliża się do niej i złożywszy jej piękny ukłon, wypowiada swoje życzenie w sposób grzeczny i delikatny i w formie komplementu. Np. „Ośmielam się zapytać, którego kontredansa mógłbym mieć szczęście przetańczenia z panią”? albo: „czy mogę mieć zaszczyt (nadzieję, przyjemność) zaproszenia pani do pierwszego mazura”? Do blizkiej znajomej mówi: „Niech mi pani nie odmówi przetańczenia z sobą jednego walca”! i t.p. [4]
Prezentowane karnety pochodzą z balów. których organizatorem była Czytelnia Polska w Białej. Czytelnia założona w 1868 roku obok pełnionej funkcji biblioteki publicznej, była ważnym ośrodkiem polskości i miejscem spotkań polskich organizacji.
Z zamawianiem tańców był związany cały “protokół dyplomatyczny”. Niektóre tańce uchodziły za szczególnie uprzywilejowane (osobiste) i wyrażenie zgody przez tancerkę na nie, było przejawem szczególnego wyróżnienia. Narzeczonym lub młodym mężatkom wypadało przetańczyć pierwszego walca tylko z mężem lub narzeczonym. Natomiast w kadrylu szczególnie ważny był dobór osoby stojącej naprzeciwko, z którą nie brakowało sposobności, aby wymienić kilka miłych słówek lub znaczących uścisków dłoni.[5]
Nie dopuszczano, aby kobieta tańczyła z nieznajomym mężczyzną. Do dobrego tonu należało również by nie tańczyć więcej niż jeden raz z osobą dopiero poznaną. Z osobą bliską tańczono nawet kilka razy.
Niewiele zachowało się do dziś karnetów balowych, a te które dotarły do naszych czasów często są przechowywane jako sentymentalne pamiątki. Wszystkie prezentowane karnety pochodzą z kolekcji rodzinnej Państwa Engel.
[1] Bolesław Londyński, Tańce salonowe. Praktyczny przewodnik dla tancerzy i wodzirejów uwzględniający tańce najnowsze i najmodniejsze. Z ilustracjami, Warszawa 1904, s. 152.
[2] tamże, s. 156.
[3] Agnieszka Lisak, Życie towarzyskie w XIX wieku. Wspaniałe czasy belle epoque, 2017.
[4] Bolesław Londyński, Dobry ton. Szkoła pożycia z ludźmi wszelkich stanów w stosunkach poufnych i ceremonjalnych. Podręcznik praktyczny dla pań i panów opracowany według najświeższych źródeł obcych i osobistych spostrzeżeń autora na gruncie swojskim; Warszawa 1905, s. 134-150.
[5] Agnieszka Lisak, Życie towarzyskie …