Od sierpnia 1939 r. w Kozach stacjonowały pododdziały łączności (oddział m. in. przejął pocztę), saperów i żandarmerii, a ich zadaniem było przede wszystkim zabezpieczenie ruchu wojsk. Pod koniec sierpnia powszechnie przewidywano, że wojna może zacząć się dosłownie w każdej chwili. W pobliskim lesie pod kamieniołomem doskonaliła się młodzież we władaniu bronią strzelecką. Jan Handzlik, obyty z lontem i prochem przy odstrzeliwaniu kamienia, instruował i uczył niszczenia mostów, wysadzania w powietrze przeszkód i zapór. Z inicjatywy harcerzy trafiły do mieszkańców wsi pierwsze maski przeciwgazowe. W kościele zanoszono modły o pokój, o zwycięstwo. Starsze pokolenie dzieliło się doświadczeniami wyniesionymi z pierwszej wojny światowej; nie nastrajały one optymistycznie pisał Władysław Honkisz (Jest taka wieś Kozy, Bielsko-Biała 1997, s. 51).

Piątek, 1 września 1939 r. w Polsce miał być jednym z ostatnich dni wakacji (A lato było piękne tego roku …). Wcześniej ogłoszono, że początek zajęć szkolnych zostanie w Polsce odroczony na kilka dni. Rankiem wojska niemieckie bez wypowiedzenia wojny przekroczyły granice Polski, rozpoczynając tym samym II wojnę światową.

W Kozach 1 września pojawiły się na głównej drodze (gościniec) pierwsze oddziały wojska, które przemieszczały się na wschód. Tymczasem żołnierze stacjonujący w Kozach już wcześniej wyładowywali amunicję z wagonów na stacji kolejowej przewożąc je chłopskimi furmankami do dworskiego tartaku. Saperzy przygotowywali do zniszczenia mostki na górskich potokach, łącznościowcy podcinali słupy telefoniczne wzdłuż cesarki. Kozy wchodziły w strefę bezpośrednich działań wojennych (cyt. W. Honkisz, s. 52). W nocy i następnym dniu drogi zapełnili cywilni uciekinierzy z dobytkiem (często były to zwierzęta domowe) uciekający przed wojskami niemieckimi. Uciekali ze swoich domów również kozianie. Część z nich pozostawiało domy, zwierzęta domowe pod opiekę tych, którzy postanowili pozostać. W tym czasie Kozy w znacznej mierze opustoszały. W tej sytuacji w Kozach zorganizowano „samoobronę obywatelską”, która miała czuwać nad porządkiem i bezpieczeństwem, pomagać potrzebującym, zająć się zwierzętami domowymi podczas nieobecności domowników. Formalnie „sztab” samoobrony mieścił się na plebanii, a „komendantem” został ksiądz proboszcz Władysław Suchoń.

W tym czasie na kolei wstrzymany został normalny ruch pociągów na linii Bielsko-Kalwaria. Kursowały jedynie pociągi ewakuacyjne w kierunku wschodnim. Z Kóz 2 września odjechała pociągiem ewakuacyjnym nauczycielka Maria Tremblowa z dziećmi, żona sierżanta policji państwowej Józefa Jaworskiego – Janina Jaworska z dziećmi, rodzina kierownika pociągu Władysława Kaczmarczyka i inni (cyt. Grzegorz Hałat, Koziański Wrzesień 1939, „Zeszyty Społeczno-Historyczne Gminy Kozy”, nr 3, 2009, s. 45).

2 września cofający się polski oddział artylerii lekkiej ustawił w Dolnej Wsi, na grobli w sąsiedztwie państwa Balonów, dwie armaty. Wystrzelono z nich kilka razy w kierunku Bielska, po czym artylerzyści odjechali w stronę Kęt (G. Hałat, s. 47). W oddziale tym pełnił służbę kozianin Józef Góra, któremu pozwolono na krótko skontaktować się z rodziną. Wśród wycofujących się oddziałów Wojska Polskiego był również Jan Hankus, mieszkaniec sąsiedniego Bujakowa, który tak relacjonuje przejście przez Kozy 3 września: Minęliśmy domostwa na „Kojskim”, niespełna kilometr było do granicy Bujakowa, widziałem już strzechę swego domu i wówczas spod lasu przeszła po naszych szeregach, jedna i druga seria z karabinu maszynowego. Strzelali ci z V kolumny. Padł na moich oczach maszerujący w pierwszej czwórce kpr. pchr. rezerwy. Dowódca plutonu zabrał jego dokumenty. Ciało zabitego złożyliśmy pod drzewem (Ryszard Kojder, Mała ojczyzna Bujaków. Monografia XV-XX wiek, Bujaków 2012, s. 114).

Grób nieznanego żołnierza z 4 Pułku Piechoty z Cieszyna na cmentarzu w Bujakowie, poległego w 3 września 1939 roku.

Napis na płycie:

TU SPOCZYWA NIEZNANY ŻOŁNIERZ 4 PUŁKU PIECHOTY WOJSKA POLSKIEGO POLEGŁY 3.09.1939 R. W WALCE Z NIEMIECKIM OKUPANTEM.

IMIĘ TWE JEST NIEZNANE LECZ TWÓJ BOHATERSKI CZYN, POZOSTANIE NIEŚMIERTELNY.

MIESZKAŃCY BUJAKOWA W ROCZNICĘ WYBUCHU II WOJNY ŚWIATOWEJ

Foto sierpień 2024 r., M. Frączek

3 września w czasie ostrzału uciekinierów w pobliżu Kleczy koło Wadowic śmierć poniosły dwie mieszkanki Kóz Weronika Honkisz (ur. 3 listopada 1922 r.) i Emilia Honkisz (ur. 23 lutego 1926 r.). Podczas ucieczki od wybuchu bomby w Kętach zginął Franciszek Bachowski (ur. 4 września 1902 r.), w Nidku koło Andrychowa Jan Goliasz (ur. 23 grudnia 1871 r.), od wybuchu pocisku w Wadowicach Wincenty Manda (ur. 16 stycznia 1891 r.) (W. Honkisz, s. 52; W. Skoczylas, s. 211-212).

3 września rano Kozami wstrząsną potężny wybuch. Tak wspomina ten czas Józef Wolnicki ówczesny pracownik kancelarii parafialnej. Raniutko w niedzielę 3 września akurat gdy się goliłem, usłyszałem potwornej siły eksplozję. Naszymi oknami silnie targnęło. Wytrzymały, bo były otwarte. W pobliżu wysadzono urządzenia kolejowe. Ze stołu pospadały różne przedmioty. Wszyscy byli przekonani, że to Niemcy zrzucili pierwszą bombę, rozpoczynając bombardowanie Kóz.
Podobno bomba ta spadła gdzieś koło kościoła. (…) Na drodze do plebanii nie spotykam żywej duszy. Na plebanii żadnego znaku życia nie mogę zauważyć, pies tylko zażarcie ujada. W sypialni Ks. Proboszcza wyrwane ramy okienne, na rozrzuconym łóżku pełno gruzu, odłamków szkła. Nikogo dookoła (…) Niezadługo potem stwierdzić mogłem, że Ks. Proboszcz przebudzony tym wybuchem jako tako się ubrał, wstąpił na chwileczkę do kościoła i pozostawiając wszystko, śpiesznie odszedł z innymi w kierunku Soły. (…) Widzę, że gościniec, przez 48 godzin bez przerwy był wypełniony uciekającymi, raptownie opustoszał.

Rankiem 3 września wojsko polskie wysadziło dwa wagony amunicji, zmagazynowane na terenie tartaku dworskiego, na wschód od dworskich zabudowań gospodarczych. Wybuch spowodował duże straty: zniszczony został tartak, wywołał pożar spichlerza i obory dworskiej. Pod wpływem wybuchu doszło do pęknięcia wieży kościelnej, wypadły z okien kościelnych witraże. Znacznie ucierpiały sąsiadujące z tartakiem budynki.

Żołnierze niemieccy przed Pałacem Czeczów. Na zdjęciu widoczne wybite szyby w oknach wskutek wybuchu amunicji, wrzesień 1939 r.

Fotografia ze zbiorów Izby Historycznej im. Adolfa Zubera w Kozach. Fotografia zakupiona została na aukcji internetowej z środków własnych Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Kóz; kopia na stronie fotopolska.eu

Uszkodzone budynki folwarku dworskiego (obecnie ul. Szkolna) – spichlerz i obora dworska w Kozach, wrzesień 1939 r.

Fotografia ze zbiorów Izby Historycznej im. Adolfa Zubera w Kozach. Fotografia zakupiona została na aukcji internetowej z środków własnych Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Kóz. Kopia na stronie fotopolska.eu

Pierwszymi śmiertelnymi ofiarami wojny w Kozach były dwie osoby, które zginęły wskutek wybuchu amunicji w tartaku 3 września – Helena Szymańska urodzona 18 sierpnia 1929 r., zamieszkała w Bielsku ul. Kilińskiego 1 oraz Wiktor Sady urodzony 9 maja 1924 r.  zamieszkały w Białej na Placu Mikołaja Reja 1037. Oboje zostali pochowani 5 września na koziańskim cmentarzu (wypis z Księgi Zmarłych Wsi Kozy sporządzonego przez Józefa Wolnickiego).

Przed południem 3 września bez walk pierwsze oddziały Wehrmachtu pojawiły się w Kozach. Ze wspomnień Józefa Wolnickiego – Przed Domem Katolickim widzę kilka lamentujących osób przed dziewczyną. Leży na samym środku na wznak z rozciągniętymi rękami, w kałuży krwi. (…) Ktoś proponuje ciałko odnieść do Domu Katolickiego. Nie! Przeniesiemy je tylko z drogi i ułożymy koło gościńca. Oto oni już nadchodzą! Już dochodzi ich harmider od strony Lipnika. To oni są sprawcami śmierci tego niewinnego dziecka! Może na widok tej zbrodni poruszy się czyjeś zatwardziałe sumienie! Istotnie, gdy się zatrzymał pierwszy oddział oficer ujrzawszy plamę krwi na drodze i zwłoki, woła: Beseitigen! Sofort ist zu beseitigen! – Usunąć! Należy je natychmiast usunąć! (…)

Rozpoczęła się długa i tragiczna noc okupacji. Ale wojna obronna nie skończyła się dla wielu kozian, którzy jeszcze w sierpniu otrzymali powołania do wojska (lub sami się do niego zgłosili) i walczyli na różnych odcinkach frontu i w różnych oddziałach. Wielu z nich zginęło w kampanii wrześniowej, wielu zaginęło bez wieści.


Wykorzystano:
Grzegorz Hałat, Koziański Wrzesień 1939, „Zeszyty Społeczno-Historyczne Gminy Kozy”, nr 3, 2009,
Władysław Honkisz, Jest taka wieś Kozy, Bielsko-Biała 1997,
Ryszard Kojder, Mała ojczyzna Bujaków. Monografia XV-XX wiek, Bujaków 2012,
Władysław Skoczylas, Podbeskidzka wieś Kozy. Lata okupacji hitlerowskiej, Kozy 2011.

Dodaj komentarz